Chmurne oblicze kapitana #2: mgła – czyli, że nie widać…
- 4.02.2013 1510
Wychodziliśmy z Londynu, z zamiarem odwiedzenia Lowestoft. Ustawiliśmy się grzecznie na boi, żeby przeczekać pływ. Wachta kotwiczna ucinała sobie właśnie drzemkę, a ja w koi właśnie odpływałem w objęcia Morfeusza z powodu silnego zatrucia świeżym powietrzem. I już kiedy było bardzo miło, sąsiednia budowa odpaliła kafar. Nie taki co drganiami wciska metal w ziemię. Taki który nawala. Głośno nawala. Kiedy wreszcie przestali i udało się zmrużyć oko, o 0200 kulturalny policjant rzeczny poinformował nas, że z okazji zagrożenia antyterrorystycznego, nasza boja jest niedobra...
Czytaj dalej...