Czy nowy Icom M94D jest radiem wartym zakupu? Z pewnością Icom wyprodukował świetnej jakości radiotelefon. Z pewnością wyprzedził konkurencję wprowadzając odbiornik AIS do ręcznych odbiorników jako pierwszy, co czyni to radio rewelacyjnym i wartym zakupu. Ale… no właśnie jest jedno lub dwa „ale” – głównie związane z pytaniem „czy ten radiotelefon jest na pewno dla mnie”? O tym czy warto to radio kupić i jak to zrobić dobrze (od dystrybutora) opowiadam w tej recenzji!
Radio trafiło do mnie dzięki współpracy z firmą ERcomER, od której nie tylko dobrze je kupicie (formularz poniżej zamawia bezpośrednio u nich + wspieracie moje pisactwo recenzji sprzętu), ale w razie „w” zapewnią wam perfekcyjne wsparcie serwisowe. Specjalnie czekałem kilkanaście dni przed rozpoczęciem pisania, żeby się z radiostacją dobrze zapoznać i nie wyciągać pochopnych wniosków.
Co mamy w pudełku? Radiostację, z klasyczną, znaną z poprzedników anteną „rubber duck” z niewielką cewką, popularną także u konkurencji baterią montowaną do środka radia, pod obudowę (a bateria jest spora – wszak zasila kolejny odbiornik), gniazdo ładowania BC-251 wraz z ładowarką BC-123 (to ta wolniejsza i to dobrze). Niestety nie pierwszy raz Icom traktuje europejskich odbiorców gorzej i w pudełku nie znajdziemy ładowarki do gniazda zapalniczek CP-25H. Poza tym klasyka klips i pasek na rękę – a ten ostatni będzie potrzebny!
Po pierwsze należy powiedzieć, że mamy do czynienia z niezrównanej jakości sprzętem. Firma Icom jest znana z dbałości o jakość dobieranych komponentów, a więc czytelne szkiełko, dobrej jakości plastik obudowy – i tu należy pochwalić w stosunku do poprzednika (M93D) plastik jest mniej „tandetny”, a przy tym jest bardziej szorstki co zapewne miało poprawić możliwość utrzymania radia w ręku… ale raczej się to nie uda. Radiotelefon jest wielki (patrz porównanie poniżej) i przez geometryczny dizajn trzyma się go mniej pewnie niż poprzednika, czy radio konkurencji. Pomimo moich wielkich łap nie jestem w stanie obsługiwać radia jedną ręką. Na szczęście poprawiono jakość przycisków (w M93D był to śliski plastik) i są one wykonane z twardej gumy, a tym samym są bardzo wygodne w obsłudze. Obowiązkowe akcesorium to pleciony pasek na rękę, ponieważ radio jest na tyle duże, że łatwo o podbramkowe sytuacje, a morskie radiostacje ręczne nie lubią latać.
Nie zrozumcie mnie źle, w dobie smartfonów które jeszcze dziesięć lat temu określalibyśmy tabletami a dziś to norma, że nie obsługujesz urządzenia jedną ręką, duży radiotelefon nie powinien dziwić ale ja cały czas mam z tyłu głowy co będziesz wyprawiać z tym radiem na RIBie… Osobiście – wieszam za klips na kamizelce, także obowiązkowym akcesorium będzie pewnie mikrofonogłośnik HM-165 (sprzedawany oddzielnie). Na plus należy zapisać wielki potężny głośnik z funkcją Aqua Quake (wytrząsania wody z głośnika za pomocą odpowiedniej częstotliwości dźwięku), niestety odbyło się to kosztem rozmiaru wyświetlacza, choć ten jest naprawdę dobry, to zostawia niedosyt i mógłby być większy. Oczywiście radio pływa, błyska w wodzie, ale te funkcje to żadna nowość.
Po drugie garść technikaliów. Dwie najważniejsze charakterystyki odbiornika czyli czułość i selektywność na bardzo przyzwoitym poziomie – takim samym jak w przypadku M93D. Jeżeli chodzi o nadajnik mamy poprawną stabilność częstotliwości na poziomie +/- 10ppm i zgodne z normą emisje harmoniczne. Obydwa parametry są na dokładnie takich samych poziomach jak w przypadku M93D, a to dlatego, że rewolucji w konstrukcji transceivera nie ma w stosunku do poprzednika. Tymczasem naprawdę wielką rewolucją jest wprowadzenie odbiornika AIS i to jest tak naprawdę najważniejsza cecha, która sprawi, że radio będzie się sprzedawało absolutnie fenomenalnie.
Pytacie czy ten AIS to nie jest gadżet. A więc odpowiadam: nie. Kiedy płyniesz na pontonie, małej łódce na ryby, kajaku morskim (bo wróżę tej radiostacji niebywały sukces tu właśnie), czy na małej jednostce żaglowej we mgle, możliwość obserwacji innych statków i ewentualnego szybkiego ustalenia manewru jest absolutnie bezcenna. Jeżeli masz transceiver AIS na pokładzie możesz się zastanawiać ale w krajach, w których staje się najczęściej na bojce lub na kotwicy i wiosłuje pontonem na ląd możliwość odnalezienia statku manki na kotwicowisku jest niezwykle fajna. I być może najmniej ważne AIS powoduje, że wreszcie morskie Icomy dają więcej wartości za rozsądniejszą cenę.
Oczywiście radio ma wszystkie funkcje nawigacyjne – porządny odbiornik GNSS (GPS, Galileo, Glonass), nawigację po waypointach itd. Do takich funkcji przyzwyczaiły nas kolejne edycje i nie ma się tutaj do czego przyczepić. Oczywiście wykorzystanie AIS do poszukiwania rozbitka za odpowiednim PLB jest bardzo ważnym dodatkiem.
A co z DSC owszem jest, i tu jest też kolejne ale. Icom nie pozwoli Ci samodzielnie wymienić numeru MMSI – a pamiętaj, że pozwolenie radiowe na radiostację przenośną jest ważne tylko na wodach terytorialnych kraju, które je wydało. Przycisk distress umieszczony jest klasycznie z tyłu u góry, gdzie ryzyko przypadkowego uruchomienia jest niewielkie.
Pytacie jak wypada porównanie z HX890 czyli flagowym produktem Standard Horizona. HX890 jest ciut mniejszy ma perfekcyjnie rozplanowane przyciski, da się go obsłużyć jedną ręką – niebagatelne znaczenie ma też zaokrąglona obudowa. Icom ma bardzo dobrze rozplanowane przyciski ale ja jedną ręką go nie obsłużę a drobnych dłoni nie mam. Obydwie radiostacje są wysokiej jakości zarówno jeżeli chodzi o jakość materiałów jak i o model elektroniki. Pamiętajcie, że w sieci znajdziecie mnóstwo recenzji zwolenników konkretnej firmy. Ja lubię radia więc mam obydwa stąd takie porównanie. Oczywiście Icom ma intuicyjny interfejs, wiele rozwiązań graficznych. W Standard Horizonie znajdziecie natomiast ustawienia w kolejnych menu. To jest trochę tak, jak walka postu z karnawałem. Do każdego interfejsu trzeba się przyzwyczaić ale muszę powiedzieć, że tu zdecydowanie prym wiedzie Icom. Dla mnie testem jest wybór kanałów do skanowania – w Standard Horizonie musicie się naprzyciskać (i zwykle zajrzeć do instrukcji – nie dlatego, że jest to trudne, ale dlatego, że sekwencję przycisków się zapomina) ale za to macie do dyspozycji więcej niż 1 grupę. W Icomie jest to proste intuicyjne i szybkie ale skanujecie tylko 1 set (i tak skanujecie na raz tylko 1). Klasycznie Icom obsługuje standard DSC klasy H rozwijając go o odwołanie distress na DSC ale za to uniemożliwia wywołania cyfrowe do wszystkich statków. Natomiast Standard Horizon choć nie pozwala odwołać na DSC distress’a to pozwala włączyć dla SAFETY i URGENCY wywołania do wszystkich statków. I oczywiście w Standard Horizonie znajdziecie więcej funkcji raportowania pozycji (ale może użyłem ich ze 2 razy).
Oczywiście pytając mnie czy kupiłbym to radio – macie nadzieję na obiektywną odpowiedź? Pamiętajcie, że ja lubię radia i jest to moja hmmm 6 UKF-ka morska. Ale na poważnie. Jeżeli masz małą jednostkę i mało miejsca na elektronikę (wszystkie RIBy, Safety Boats itd.) to zdecydowanie wybierz Icoma – odbiornik AIS jest na wagę złota. Wszelakie wypady na ryby, pontonem na brzeg (i powroty z brzegu na jacht, który nadaje swoją pozycję na AIS), SUP, a przede wszystkim kajakarstwo morskie na mglistych wodach zdecydowanie są wskazaniem do zakupu Icoma. Jeżeli natomiast jeździsz na chartery do różnych krajów i chcesz zgodnie z prawem mieć pozwolenie radiowe w każdym z nich i zmieniać samodzielnie numer MMSI to zdecydowanie wybieraj HX890. A poza tym zupełnie nieobiektywnie, kto zabronił posiadania dwóch radiostacji? Oczywiście koszt Icoma ma tu niebagatelne znaczenie jednak musisz wiedzieć że w stosunku do jakości to odpowiednia naprawdę dobra cena.
EDIT 1: Zapytałem osoby z normalnymi dłońmi (rękawiczka size M) czy to wielkie radio – powiedziała, że do ustawień zdecydowanie dwie ręce ale za to nadawanie wygodnie jedną z pewnym chwytem… No to już wiecie.
Jak kupić Icom M94D – E bo oczywiście mówimy o wersji europejskiej? Najlepiej wypełniając formularz poniżej. Twój mail wpadnie prosto do dystrybutora – firmy ERcomER i otrzymasz rado bezpośrednio od nich, ze świetnym wsparciem serwisowym.