Kilo wody pod stopą

Czy tanie chińskie radio zastąpi morską UKF-kę?

  • 3.09.2019 1807

Wiele osób pyta czy warto kupić za grosze tanie chińskie radio – tu wstaw markę – najczęściej Baofeng czy Vouxun – i zaprogramować na pasmo morskie. Czy takie radio „da radę” zapewnić mi bezpieczeństwo na wodzie? Wydaje mi się, że kluczowa tu jest cena sprzętu, który można kupić poniżej 100pln już gotowy do pracy, z zainstalowaną dodatkową gruszką i kablami do programowania itd. Pytanie czy poza garścią gadżetów otrzymamy coś więcej? Odpowiedź jest prosta.

Nie, nie warto. Podczas moich szkoleń radiowych często słyszycie: „what you pay is what you get” – i to jest absolutna prawda radiowa. Nie da się kupić dobrego radia za 100 złotych. Oczywiście Baofeng robi bardzo dużą karierę, właśnie ze względu na cenę, możliwości szerokiego programowania i często jest pierwszym radiem amatorskim – ale przestrzegam Cię przed używaniem go na morzu.

Po pierwsze tego typu radia nie mają homologacji na pasmo morskie. Co to znaczy? Kłopoty – przede wszystkim prawne. Każda kontrola wytknie Ci możliwość wytwarzania zakłóceń – bo radio nie jest na to pasmo homologowane. Ale to nie tylko możliwość a… rzeczywistość.

Ryżowce – jak się je popularnie nazywa – są królami niechcianych emisji. To oznacza, że nadajesz nie tylko na częstotliwości/kanale, na którym chcesz, ale także emisjami pasożytniczymi i harmonicznymi. Jeżeli masz dobre radio, te emisje są odfiltrowane i niesłyszalne dla innych stacji – a u ryżowców tylko chciałyby być.

Podczas konwentu krótkofalarskiego w USA przetestowano pod kątem norm niechcianych emisji tanie chińskie radia – wyniki? 54% radiostacji ze stajni Baofenga nie spełniało norm (czyli zakłócało pasmo). W przypadku marek takich jak Icom czy Standard Horizon/Yaesu 100% radiostacji normę SPEŁNIAŁO. To oznacza, że tak naprawdę z dużym prawdopodobieństwem zakłócasz pasmo, na którym pracujesz i może być nieciekawie.

Do tego Baofeng lubi się „zatykać” – to znaczy, że odbiornik radia nie jest odfiltrowany na tyle dobrze, żeby odbierać jedynie pożądane emisje. Odbiera więc radośnie wszystko i po chwili ma problemy z odczytaniem sygnału użytecznego. Znów kłaniają nam się dobre filtry i konstrukcja całej radiostacji. Zostajesz więc na lodzie. Nie słyszysz tego co potrzeba.

Jeszcze jakość dźwięku – Baofenga nazywa się często Baobrzdęk – a no właśnie dlatego, że jakość dźwięku przypomina ten odbierany przez dwie puszki po sznurku.

Efekt – nadając zakłócasz, czy chcesz czy nie. Odbiór co najwyżej przeciętny. A do tego dochodzi jeszcze moc urządzenia, która zwykle odbiega od deklarowanej przez producenta. To samo tyczy się żywotności baterii. A na koniec problemy homologacyjno-prawne. Czy tak chcesz zwiększać swoje bezpieczeństwo na wodzie? Najtaniej? Może jednak warto zrobić to dobrze? Nie musisz od razu kupować radiotelefonu z DSC, choć z całego serca Cię do tego zachęcam (możliwośc wezwania pomocy w krytycznym momencie za pomocą jednego przycisku jest warta tych pieniędzy). Może warto się zastanowić nad o połowę tańszym HX300? No ale on kosztuje 4 Baofengi – mimo to warto!